czwartek, 18 września 2008

CYRK

Nie, tym razem to nie o mojej firmie. Naprawde wybralismy sie do cyrku KNIE. Z pewna taka niesmialoscia, bo pamietam, ze jako dziecko nie bylam jakos nadmiernie zachwycona.

A tu niespodzianka. Siedzialam z rozdziawiona buzia 2,5 godziny, oklaskiwalam do bolu kobiete-gume, zonglerow, latajaca pare, gimnatykow roznej masci, tanczace slonie, wielblady, teriera przepranego za mini-slonika, maciupkie koniki tresowane przez moze 7-letniego chlopca, piekne konie i nawet klaunow, ktorzy cos tam gaworzyli po swojemu. Bylam bardzo przejeta przed kazdym trudniejszym numerem, a przez momement kapaly mi lzy z emocji...
Czy w cyrku mozna przezyc katharsis?

4 komentarze:

Temu Misiu pisze...

z wiekiem człowiek dziecinnieje...

Dzikoo pisze...

A były słonie?

olszuffka pisze...

Moj drogi, slonie byly a jakze. Tanczyly tak na dwoch nozkach, siadaly zgrabnie na rozkaz, a jeden nawet domagal sie poduszki (sic!)do snu.

Temu Misiu nie racze nawet odpowiedziec, bo nie rozumie duszy dziecka (w jakimkolwiek wieku by nie bylo)...

Temu Misiu pisze...

O tutaj muszę polemizować! Dziecko w sobie pielęgnuję wytrwale i kto jak kto - ale ja się z dziećmi świetnie dogaduję.

Dowodem na to nasza wieloletnia przyjaźń, moja droga.

(A poza tym jak się jest większym to trochę trudniej być dzieckiem :P)