niedziela, 21 września 2008

RECZNIK

Na basenie kazdy musi miec swoja klodeczke do szafki, a kluczyk zwykle zawija sie w recznik i zostawia na lawce przy brzegu. Tak tez zrobilam. Po godzinie zabki - recznika nie ma. Zziebnieta obeszlam basen, prysznic damski i zatrzymalam sie przy meskim. Jest. Przewieszony przez drzwi kabinki. Na 99% moj. V. jak zwykle szybszy niz ja, juz czekal na gorze nieswiadomy straszliwej historii zlodziejskiej. Pan instruktor juz sie zaoferowal, ze klodeczke mi otworzy, ale postanowilam poczekac na zlodziejaszka. Czatuje. W koncu wychodzi, przepasany MOIM recznikiem w pasie. Hamuje odruchy wymiotne. Mam wsparcie ze strony ratownika, wiec atakuje: czy pan przypadkiem nie pomylil sie, i nie wzial mojego recznika. Kluczyk tam taki byl, o wlasnie taki. Pan sie zaparl, ze kluczyk otwiera jego szafke, wiec recznik jest jego. Okazuje sie, ze otwiera tez moja. Cudnie. Wysylam pana na przechadzke brzegiem basenu. Znajduje swoj recznik, tez granatowy, ale ZUPELNIE inny odcien. Cos tam baka, ze niby przeprasza. Juz prawie wyschlam i nawet nie skorzystalam nawet z recznika pozycznego przez pana ratownika.

1 komentarz:

Temu Misiu pisze...

Sposób na podryw? fetysz?

Ech ten zgniły zachód... wracaj moje dziecko do braci Słowian, którzy miast ręczników używają liści łopianu, plecionek z łyka i samodziałowych szmat alibotyż kawałków wełny delikatnej niczym góralskie skarpety