Spotkanie rodzinne jak zwykle zostawilo mnie w stanie laczacym blogie zadowolenie (leniuchowanie w ogrodzie, jedzenie, wino...) z lekkim odretwieniem (nadmiar kuzynek i kuzynow, francuskiego, jedzenia...).
Nadmiar to zreszta stan normalny francuskich domow na prowincji. Bez liku miseczek, obrazeczkow, zdjec, wzorow prosto z Prowansjii, dywianiczkow, durnostojek, pudeleczek, ksiazek roznej masci, starych komodek, skrzyn, luster i bog-wie-czego-jeszcze. Oj, nie jest to prostota formy z zurnala, gdzie na bialej kanapie, stojacej na bialym dywanie, pod odpowiednim katem lezy idealnie ufryzowane czasopismo do gory obrazkiem z dominanta czerwieni. Ba, to nie jest nawet IKEA ze swoimi paseczkami, kwiatami w jednym odcieniu i meblami pasujacymi do siebie jak klocki lego!
poniedziałek, 15 września 2008
NADMIAR
o 19:07
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Miód (skoro już o baryłkach) dla moich oczu to słowo durnostojka. Dziękuję za przypomnienie.
Prześlij komentarz