czwartek, 8 maja 2008

LUNCH PO POLSKU

Dobrze czasem zjesc sobie obiad (no bo przeciez nie lunch!) narzekajac sobie po polsku z kolezanka z pracy. Ten piekny, jakze zdrowy i jakze potrzebny organizacji jako takiej, krytycyzm... Kolezanka R. pracuje tu nieco dluzej niz ja i obserwacje ma iscie pesymistyczne. Podobaly mi sie zwlaszcza historie z oceny rocznej pracownika. Pracownik ma nie tylko wywiazywac sie sie swoich obowiazkow, ale aby dostac podwyzke, musi byc takze WIDOCZNY. Tak, niby sprawa latwa, kiedy od swiata odgradza cie byle scianka, ale jednak nie tak latwo sprawic, by wszyscy cie znali... Mozna przechadzac sie w strojach ekstrawagackich (bez strojow?), mozna przejsc sie po 5 pietrach i podac kazdemu prawice, mozna... mozna wiele, ale interesuje mnie W JAKI SPOSOB sie sprawdza owa widocznosc? Czy wysyla sie ankiety ze zdjeciem osobnika do wszystkich z zapytaniem: czy ta osoba pracuje w naszym biurze ? (mozna wyslac pakiet zdjec wraz z osobami z ulicy, zeby respondenci nie poszli na latwizne). Swoja droga, to przypomina "konkurs" na obywatelstwo. Zeby dostac obywatelstwo szwajcarskie, trzeba zglosic swoja kandydature i wszyscy sasiedzi glosuja, czy aby na pewno sobie tego zycza. Ot i demokracja!

Brak komentarzy: