sobota, 24 maja 2008

ODETTE Z OSKAREM

Tak sie zastanawiam nad tym Erikiem-Emmanuelmem Schmittem i dochodze do wniosku, ze sam w jednym ze swoich opowiadan przemycil diagnoze swojej prozy: to literatura dla sprzedawczyn. Owszem, plakalam rzewnymi lzami na Oskarze i pani Rozy i z przyjemnoscia polknelam w tramwaju Odette Toutemonde i inne historie oraz Male zbrodnie malzenskie, ale nie wincie mnie za to: jestem tylko slaba kobieta i kazda mocniejsza emocja wprowadza mnie wa taki stan. (Maz moj V., juz nawet potrafi antycypowac momementy wybuchu w trakcie oglania filmu i mowi Nie plakuniaj!, cytujac X.) Bo fakt faktem, Erikowi udaje sie opisac sytuacje psychologiczna bohaterow w sposob dosc wiarygodny. Postawie jego ksiazki na polce zaraz obok Coelho i Whartona.

PS. Tym razem faktycznie przeczytalam Odette po francusku i okladka nie jest przypadkiem hihi.

1 komentarz:

olszuffka pisze...

Pozwolicie, ze sama siebie skomentuje - wlasnie kupilam kolejana ksiazke Erica ... Dziecko Noego, albo cos podobnego - swietnie pasuje do reki, torebki i do tramwaju (Zanim zapadne w drzemke lubie sobie przeczytac pare stron -nawyk z dziecinstwa.)