środa, 12 marca 2008

CI ĄŻY MI

Jak szybko przeskoczyłysmy od rozmów o (nie)zdanych egzaminach do wód płodowych. Przechodzimy z jednego etapu życia, w drugi w miarę harmonijnie - ktoś miał lekki falstart, ktoś jeszcze się ciągnie na tyłach, ale idziemy w miarę podobnym tempem. Mimo tego, tematyka dziecięca w takim natężeniu pozostawiła mnie w stanie katatonicznym.

Każda wiadomość o kiełkującym w brzuchu dzieciaku mnie wzrusza, chociaż nadal nie rozklejam się na widok berbeci na ulicach. Są, to fakt, wdzięcznym obiektem fotograficznym, ale na razie nie mogę sobie wyobrazić ich w żadnej innej roli.

Ale wiem, że niedługo zacznę sobie wyobrażać.

6 komentarzy:

Dzikoo pisze...

Można zawsze zjeść...ale cholernie długo się gotują i france próbują uciec z gara. Zawsze zostaje piekarnik ale trzeba przyblokować oparciem od krzesła.

olszuffka pisze...

Nie moglam spodziewac sie niczego innego po kims, kto oprotestowal Mamusiowy Restroom;)

Temu Misiu pisze...

Podobno dzieci jak są małe, to są tak słodkie, że ma się ochotę je zjeść a jak dorosną to się żałuje, że się nie zjadło...

Widzę, że Dzikoo zafascynowany lekturką pozytywistyczną?
Ale jak do piekarnika to na ile zdrowasiek?

Dzikoo pisze...

W zdrowaśkach nie jestem mocny ale tak na cztery "Burn" - Deep Purple to mysle ze by wystarczylo ;)

olszuffka pisze...

Zdrowaśki, pamiętam, trzy wystarczyły. Do tej pory mam traumę.

Ale może podniesiecie wartość tego bloga swoimi SWIATŁYMI komentarzami, a nie tymi majaczeniami kanibala;)

Temu Misiu pisze...

Trauma, trauma... takie życie.
Jaś też nie doczekał moja droga Kamizelko.