wtorek, 5 lutego 2008

CIEN WIATRU

Cien wiatru Carlosa Ruiza Zafona wylozony byl zawsze centralnie w Empiku jako hit hitow, najlepsza powiesc stulecia, ulubiona ksiazka pan roznej masci. To zrozumiale, ze omijalam ja szerokim lukiem.

Na emigracji dostep do lektur jest jednak nieco ograniczony i czlowiek lapie sie wszystkiego, co tylko przypomina jego ojczysty jezyk (ostatnio wertowalam zaciekle rosyjsko-francuski slownik, wiec wiem, co mowie!). Najpierw Cien mial byc ksiazka "toaletowa" i czekac na swoje piec minut miedzy muszla klozetowa a szczotka. Szybko jednak awansowal "na pokoje"i zostal skonsumowany w zastraszajacym tempie. Bronilam sie jak moglam, ale wciagnal mnie niesamowicie... Okladka porownuje autora to Arturo Pereza-Reverte i zgadzam sie z nia calkowicie.

To ksiazka o ksiazce, o zyciu, ktore przeplata sie z akcja powiesci. Budowa ruskiej baby, czy tez szkatulkowa, jak kto woli. Choc od pewnego momentu przeczuwalam na czym polega glowna tajemnica, to do konca nie moglam sie oderwac. Odbilo sie to negatywnie na percepcji "Piratow z Karaibow" - nie mam pojecia o co chodzi w tym filmie!

PS. Francuska werska okladki to przypadek. Jednak wole polski oryginal;)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Uff... dobrze, że dopisałaś o tej okładce, bo już myślałam, że szpanujesz moja droga ajdentiti kard :D

P.S. - więc jednak zdjąć z półki, odkurzyć i przeczytać?

olszuffka pisze...

zdejmij, odkurz. W razie czego nie stracisz az tak duzo. Tylko czas.

popa pisze...

ja kupiłam ją babci, która stwierdziła ze nudna i odłożyła na półkę... wiec odebrałam prezent i sama ja połknęłam :-) przy okazji utwierdziłam się w przekonaniu że zawsze trzeba kupować prezenty które samemu chciałoby się mieć, a nóż wrócą ;-)

olszuffka pisze...

Ladnie, popa, powiedziane!:)