wtorek, 19 lutego 2008

WIKTORIA

Jako dziecko pokochalam Olivera Twista Dickensa, ta obdarta, zebracza wizje dziecinstwa XIX-wiecznego Londynu. Pozyczylam go nawet na wieczne nieoodanie od Wuja J., ktory co jakis czas niesmialo sugeruje, ze moglabym ja jednak zwrocic (obydwoje jednak wiemy, ze to sie nigdy nie stanie).

Ostatnio wpadla mi w rece powiesc wspolczesna Michela Fabera o Sugar, prostytutce w wiktorianskiej Anglii, ktora zostaje guwernantka corki swojego bogatego kochanka.

Szkarlatny platek i bialy - tytul powiesci ma cos z Rodziewiczowny, brzmi troche jak Miedzy ustami a brzegiem pucharu i chetnie zmienilabym go na cos mniej pretensjonalnego. Nie mozna miec jednak wszystkiego, zwalszcza, ze tresc az kipi od nadmiaru...

W tej ksiazce jest wszystko: balujaca smietanka towarzyska, szalone matki, anglikanizm mieszajacy sie z katolicyzmem i przewodnik po domach schadzek: "Dalsze hulanki w Londynie - wskazowki dla swiatowcow, radami dla nowicjuszy opatrzone" z krotkimi opisami pracujacych tam pan. Swiat pustych gestow, malych iskierek milosci, ktore zdarzaja sie od czasu do czasu i bynajmniej nie prowadza do happy endu. Troche na pohybel mezczyznom, bo, jak wiadomo, to oni tak urzadzili ten swiat.

Mezczyzni zreszta sa tu przedstawieni troche groteskowo, to zakompleksieni, niedojrzali gowniarze, albo pseudo-swieci, ktorzy az mdleja od ogarniajacej ich chuci, podczas gdy kobiety nawet w swoim upadku potrafia zachowac godnosc. Przynajmniej niektore. Pod tym wzgledem to iscie babska ksiazka i az trudno uwierzyc, ze Faber to facet.

Wszystko to podane jest w bardzo naturalistycznym sosie, czasami az do obrzydzenia, z ogromna iloscia niekiedy nuzacych szczegolow. Nie moglam sie oderwac, chociaz na ostatnich stronach (829-839) cwiczylam juz techniki szybkiego czytania.

Brak komentarzy: