sobota, 9 lutego 2008

NIE-GEORGE

Poznalam dziwna parke, Rosjanke Lube, sliczna, dwa razy wyzsza ode mnie, tleniona blondyne i jej mezulka, niewiadomej proweniencji.

Luba chodzila ze mna do jednej grupy na francuski. Od razu powalila mnie swoim stylem ubierania sie: biale kozaki na szpilce, futerka, paski, kratki, slowem rosyjska pseudoelegancja kapiaca zlotem. Okazalo sie potem, ze jest naprawde mila dziewczyna, wiec kiedy zaprosila nas do kina, nie oponowalam zbytnio (coz, w Krakowie moglam sobie wybierac kolezanki po sposobie ubieranie, ale tu mnie na to nie stac;). Jej maz, czy nie -maz, pracuje w ONZ, ma conajmniej 45 lat, wlosy farbowane i banajmniej nie jest w typie George'a Clooneya, ktoremu moglabym wybaczyc o wiele wiecej niz date urodzenia. Paul mowi po francusku biegle, ale czuc obcy akcent, zapytalam wiec, skad jest. "Jest Francuzem". Hmm, dobrze, sprobojmy jeszcze raz... "Z jakiego miasta jestes we Francji?", "Jestem naturalizowanym Francuzem". I na tym koniec odpowiedzi. Nastepnym razem sprobuje podejsc od jeszcze innej strony:) Chociaz nie wiem, czy bedzie nastepny raz, bo mimo wszystko czulismy sie niezrecznie.

Asteriks i Obeliks za to, to calkiem przyjemny film, dzieci w okolo rechotaly zgodnym chorkiem, dorosli Francuzi takze, a i ja od czasu do czasu wybuchalam perlistym smiechem.

Brak komentarzy: