Przypomniala mi sie troche nasza Korporacja z boksami, darmowa kawa i wolno dzialajacymi systemami. Od razu czlowiekowi razniej - nie taka Szwajcaria rozwinieta, jak ja maluja!
Towarzystwo wymieszane - w moim teamie jest na razie tylko jeden Argentynczyk, ktory przez kilkanascie lat mieszkal w Montrealu, ma dojsc do nas jeszcze Finka. N. wyglada na spokojnego czlowieka, nienerwowego, co w moim towarzystwie jest zaleta nie-do-pogardzenia (hihi). Jest tu od 5 tygodni i sam wielu rzeczy nie wie, co tylko poglebilo moje wrazenie, ze mimo schludnego wygladu szafek, w ich wnetrzu panuje chaos.
Z kafeterii i sali konferencyjnej mamy piekny widok na gory i startujace samoloty. N. stwierdzil, ze widoki, to jedyna rzecz, ktora mu sie podoba w Genewie.
Caly dzien lzawily mi oczy. Odzwyczaily sie, biedaczki, od slepienia w monitor przez te 4 miesiace laby...
wtorek, 18 marca 2008
1. DZIEN PRACY
o 22:50
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
dla tych samolotow za oknem to nie trzeba bylo do Szwajcarii prosze Pani... w galileo mozna bylo rozklad lotow odtworzyc ;-)))
trzymam kciuki tak w ogole!
Tak, i fototapete sobie przykleic z jurajskimi plenerami w boxie...;)
Prześlij komentarz