czwartek, 28 lutego 2008

POZAR

Nadjechaly dwa wozy strazackie, co samo w sobie nie stanowi nic dziwnego, bo pojawiaja sie tu od czasu do czasu, zeby zdjac parasol, ktory nabil sie na galezie spadajac z balkonu, czy pomoc ludzkosci w inny wyszukany sposob. Nie przejelam sie zbytnio i zaglebilam sie w rozmowy prawnicze na Skypie. Patrze, ze V. stoi obok mnie i macha mi dziwnie przed oczyma - koniecznie chce mi cos przekazac. Z drugiej strony bloku leci dym, nie widac co sie pali, ale cos na pewno. Ewakuujemy sie. Zabieramy pierscionki zareczynowe, paszporty (cholera, gdzie jest moj paszport, lezal tutaj od tygodnia, i nagle zniknal), dokumenty i, oczywiscie, apart fotograficzny. Na klatce schodowej zaczna byc juz ciezko oddychac. Na dole stoi gromadka sasiadow, z okna leci czarny dym, czasami widac w oknie ogien. Wlascicieli plonacego mieszkania nie ma, ale podobno juz ich powiadomiono przez telefon. Nadjezdzaja kolejne wozy strazackie (4 duze wozy i 1 maly), policja (4 wozy) i kilka malych samochodow nalezacych do Strazy, w sumie nie wiadomo po co. Nikt nie wie co sie stalo. Przypominamy sobie, ze czulismy dziwny zapach na klatce kiedy wracalismy do domu z zakupow, jakby ktos przypalil grzanki.

Mieszkanie spalilo sie doszczetnie, strazacy wyrzucaja z hukiem resztki komputera. Wracamy do domu, smierci dymem, czeka nas calonocne wietrzenie.


Zrobilam kilka zdjec, nie moglam sie opanowac, ale od razu sie zaczely pytania, czy aby z jakiejs gazety nie jestem. Nasze mieszkanie widac na zdjeciu z prawej strony - jest na trzecim pietrze, ma oszkolony balkon.

1 komentarz:

Dzikoo pisze...

Bo najważniesze żeby oddzielić to co sie poli łod tego co sie nie poli żeby nie zapaliło się to co sie nie poli łod tego co się poli! A chałupa paliii sie jak jaaaasny pieron!