Po koncercie w misji.pl mam nowego kolege - ambasadora Gruzji. Ucieszyl sie, ze moglismy sobie pogawedzic po niemiecku, bo melomanem chyba nie byl. Mnie tam Chopin wzrusza, jak mysle, o pokoleniach emigracyjnych wizualizujacych sobie placzace wierzby pod jego wplywem...
Smiesznie bylo, kiedy organizatorka koncertu przybiegla nagle i z szalenstwem w oczach rzucila sie na liste gosci: Och, wpuscilyscie go??? On nie ma wstepu na moje koncerty i on doskonale o tym wie! Po co sie tu pcha?! Znalazla go i wyrzucila. Haha, takie polskie smaczki:)
Na bankiecie podali koreczki... z samego kabanosa. Moze niezbyt wykwintne, ale jakie pyszne!!!
Szkoda tylko, ze srednia wieku byla powyzej 60tki;)
wtorek, 8 kwietnia 2008
BAL U AMBASADORA - UWAG KILKA
o 07:03
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz