czwartek, 6 grudnia 2007

DANSE SWAWOLE

I doczekalam sie niespodziewanki mikolajkowej - poszlismy na kurs salsy, cos jak danse U Louisa, czy w Stajni. Przez godzine poznawalismy kroki podstawowe (znam, wiec moglam sie popisac ruchem coraz bardziej kraglych bioder) i wymienialismy sie partnerami... Tanczylam z Arabem (wysoki, polecen po angielsku nie kumal, ale robil niezle koleczka rekoma), Amerykaninem (maly, ciapowaty, po angielsku kumal, ale polecen i tam nie umial wykonac), Rosjaninem (mlody, okraglutki z brzuszkiem, od raz czulam, ze cos jest z nim nie tak), Wlochem (od razu zagadalismy sie i zgubilismy kroki), Hindusem (starszawy pan z wasem i szerokim usmiechem), Japonczykiem (z nim bylo wszystko ok, tylko troche wykrecil mi rece) i innymi niezidentyfikowanymi obiektami tanczacymi.

A najlepsze jest to, ze .. wrocimy tam za tydzien!

Ci, co mieli okazje poznac mojego meza, zrozumieja jak ogromny to przelom.

Brak komentarzy: