Wlasnie skonczylam niezly kryminal, pt. Zniwiarz, napisany nota bene przez kolezanke z klasy w LO, Gaje Grzegorzewska.
Nie poswiece zbyt duzo miejsca koszmarnej okladce, ktora zafundowalo nam wydawnictwo EMG, a ktora to o maly wlos nie zniechecila mnie do kupna owej pozycji, bo i po co. Sa przeciez wazniejsze sprawy, np dlugosc szpilki pani detektyw Julii Dobrowolskiej, poziom puszczalstwa jej siostry Loli i testosteronu w sierzancie... a tak, jest tez trup, nawet wiecej niz jeden, co akurat nie dziwi, biorac pod uwage opieszalosc naszych wladz, jest i Zniwiarz, morderca, ktory skosil ofierze glowe w polu kukurydzy.
Choc mialam przez chwile wrazenie, ze sprawa morderstwa jest raczej na planie drugim po perypetiach milosnych bohaterow, to jednak w zakonczeniu te drobne nitki romansowe nabraly sensu. No i uzasadnily nieco kiczowata grafike okladki w stylu kolekcji Goracy romans Harlequina.
Koncept (nie chce za duzo zdradzac, na wypadek, gdyby ktos zamierzal przeczytac) samej zbrodni okazal sie byc nowoczesny i calkiem oryginalny i, niestety, absolutnie nie do wywnioskowania w trakcie czytania. Spokojnie mozna odlozyc swoje zapedy do stosowania dedukcji, bo niewiele nam to pomoze w rozwiklaniu zagadki. Podoba mi sie jednak jak Gaja operuje roznymi odmianami jezyka, baby we wsi sa cudne, ale i studenci, czy siostrunia maja swoisty styl.
PS. Swoja droga ciekawe, czy idealem mezczyzny dla pana Dmitrija, tworcy okladki, jest Timothy Dalton?
czwartek, 13 grudnia 2007
ZNIWIARZ
o 22:37
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz