Do tej pory powtrzymywalam sie od kontaktow z Polakami w Genewie, nauczona doswiadczeniami z Francji i Niemiec... Nie, nie o to chodzi, ze zle mnie traktowali, ze powiedzieli mi niedobre slowo, czy zle popatrzyli. Po prostu troche zabawne bylo obserwowanie ich niesnasek, przepychanek miedzy mini-grupkami wzajemnej adoracji (to w Niemczech), wysluchiwanie antyzydowskich wierszy (vive la France!), tworzonych namietnie przez zyjacego od 30 lat w Paryzu starszego pana, zaraz obok poematow pelnych uwielbienia dla Kobiety Polskiej i poprawianie w artykulach okreslen typu homosie na nieco mniej obrazliwe. Ostoja konserwatyzmu, tego naszego polskiego, zdrowasmaryjnego katolicyzmu, ktory jest mi tak obcy.
Zobaczymy jak bedzie tutaj, w tym miescie pelnym kosmopolitow roznej masci... Na razie mam zaproszenie do pani U. na kawke, wiec jestem calkiem zadowolona:)
środa, 12 grudnia 2007
POLONIA RULEZ
o 12:00
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz