Mam szczegolny sentyment to ludzi z mojej podstawowkowej klasy. Przez dlugie lata kilku z nich pojawialo sie w moich snach, zreszta nawet teraz sie to zdarza. Zazwyczaj z wygladu nie wychodza poza "nauczanie poczatkowe", moze i dobrze, bo przez tyle lat mogli sie bardzo powaznie pozmieniac, nie zawsze na lepsze.
Jest cos wzruszajacego w odgrzebywaniu tych starych przyjazni... a czasem nawet nie-przyjazni, przypominaniu sobie kto kiedy kogo pocalowal (najczesciej pod osiedlowym smietnikiem, raz pod winda, to juz byl pelen romatyzm, do tej pory wspominam z rozrzewnieniem, choc narzeczony uciekl po wykonaniu swojej misji), kto kogo oplul, skopal (i tak bywalo); w szukaniu podobienstwa w twarzach. Na razie mi sie wydaje, ze nikt sie nie zmienil, ale ja mam chyba taki maly defekt percepcji - patrze na tych roslych facetow, nierzadko niebezpiecznach, a przynajmniej amoralnych z punktu widzenia wiekszosci spoleczenstwa, i wydaje mi sie, ze gdzies tam w srodku sa nadal tami samymi slodkimi maluchami... niewinnymi, niezepsutymi. O naiwnosci!
Przekonalam sie o tym na ostatnim spotkaniu klasowym kilka lat temu, kiedy to koledzy po skonczonej zabawie postanowili rozbroic bankomat. 30 tys grzywny (a moze 3?), 2 lata w zawieszeniu. Nic dodac, nic ujac.
piątek, 7 grudnia 2007
NASZA-KLASA.PL
o 12:28
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz