Powiesc "Po zmierzchu" Haruki Murakamiego moglaby byc filmem, a moze: powinna byc filmem (?).
Nocne Tokyo, love hotel, w ktorym przez klienta pobita zostaje mloda chinka, wloczaca sie z "gruba ksiazka" Mari, jej przypadkowy towarzysz i spiaca od dwoch miesiecy siostra - japonska pieknosc.
Historie sie przenikaja - to zreszta modny chwyt filmowy - bohater jednej sceny mija bohatera innej sceny na ulicy, nie znaja sie, a jednak ich drogi sie przecinaja. Przecinaja sie takze w spoosb magiczny, telewizor jest brama do innego swiata, a moze po prostu przejsciem do rownoleglej rzeczywistosci.
Poczucie, ze cos jest tam w glebi nie upuszcza, ale nic nie zostaje wyjasnione. Moze dobrze, bo obawiam sie, ze odpowiedzi nie ma.
Troche Lyncha, troche sushi.
piątek, 21 grudnia 2007
NOC W TOKYO
o 15:35
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz