piątek, 7 grudnia 2007

BRICOLAGOWANIE

Gdyby ktos mnie spytal z czym kojarzy mi sie Francja, po udzieleniu kilku oczywistych odpowiedzi, zawierajacych w sobie kilka nazw istot zywych i nadajacych sie spozycia, powiedzialabym, ze ze zjawiskiem zwanym bricolage.

Szukalam odpowiednika w roznych jezykach i okazuje sie, ze brzmi ono Do-it-yourself (DYI) zarowno po angielsku, jak i po niemiecku, co juz mnie lekko rozbawilo, bo spodziewalam sie raczej slowa basteln. Po polsku zbliza sie malymi krokami do majsterkowania, ale wierzcie mi, ze majsterkowanie nie obejmuje ogromu tego zjawiska.

DYI to idea związana z samodzielnym wykonywaniem pewnych zadań, w punk rocku np. tworzono ziny, malowano recznie aplikacje na koszulkach. Idea poprzez kraje anglosaskie rozprzestrzeniala sie w Europe, we Francji pod haslem bricolagu, a w Polsce... coz, chyba jako Zrob to sam. Adam Slodowy, co moze nie jest najszczesliwszym okresleniem.

Kazda francuska miescina, ba, wioska nawet, ma swoja Bricorame, Mr. Bricolage, czy Bricomarche zaraz obok hipermarketu.. dajmy na to Geant, InterMarche, czy Carrefour. Mozna w nich kupic elegancko wydane ksiazki opisujace krok po kroku jak wykonac pudelko, jak zrobic wyklejanke ze zdjec, jak ozdobic swieczke, jak obramowac obrazek, jak zrobic popielniczke...

Niezliczone ilosci kartonow roznych wielkosci, koralikow, farbek do kazdego rodzaju powierzchni, wycinanek, modeli, plocien do malowania, specjalnych podstawek do wycinania, na ktorych nie zostaje nawet rysa po przejechaniu przecinakiem, niezawodnych klejow, tasm klejacych sie pod wplywem wody... Sprobojcie znalezc to wszystko u nas w Leroi Merlin, czy Obi. Nie ma szans! Jedyna alternatywa sa sklepy dla plastykow, ale ceny nie sa zbyt zachecajace a i asortyment nie rzuca na kolana.

We Francji bricolage to sposob spedzania wolnego czasu, to styl zycia. A czasu wolnego przecietny Francuz ma nieco wiecej niz inny Europejczyk - zaledwie 35 godzin w tygodniu pracy, a potem moze juz sie oddac swoim ulubionym czynnosciom: jedzeniu i bricolagowaniu!

W mojej francuskiej rodzinie bricolaguje nalogowo tesciowa, szwagierka i tesc... Ja tez juz troche zlapalam bagcyla - dowod stoi na polkach w postaci wlasnorecznie wykonanych pudelek na rozne drobiazgi. Przepis okazal sie nieco bardziej skomplikowany niz sie spodziewalam, bo nie polegal jedynie na obklejeniu pudelka po butach wybranym wlasnorecznie materialem. Niestety proces produkcyjny Do-it-Yourself nie uznaje takiej fuszerki i trzeba bylo wyciac kazdy kawaleczek osobno z grubej tektury i dokleic do do reszty, utwardzic, wymoscic... a potem... coz, moze kiedys napisze na ten temat ksiazke;)

3 komentarze:

ELT pisze...

Tesz tak ufawszam, i zkacam siem s topom w pelnei roscionglosci. w ty,m komentarzu pozwoliłem sobie na parę drobnych błedów językowych w nadzieji że nikt poza nami nie czyta tego bloga i w związku z tym nie wytknie ich mi w ciemnej uliczce. lub w okolicy.

olszuffka pisze...

Jak cie Temu misiu w ciemnym korytarzu wysmieje, to sie nie pozbierasz z rozpaczy...

Anonimowy pisze...

Juz sie nie moge doczekac, kiedy spotkam lo w okolicy...