Nawet we snie szukam pracy. Dzisiaj staralam sie o pozycje pomocnika w teatrze, okazalo sie, ze nie ja jedyna. Pojawil sie tak take sp. Himilsbach (szybko uciekl na drzewo, bo bal sie, ze jego stan upojenia moze zle wplynac na ocene jury), Barbara Kraftowna (byla na liscie kandydatow, ale sie nie pojawila) i wiekszosc znajomych, ktorzy kiedykolwiek kojarzyli mi sie z szukaniem pracy oraz gros nieznajomych, ktorzy nie kojarzyli mi sie z niczym. Konkurencje byly rozne, glownie ruchowe. Bylismy tacy swietni, ze postanowili przyjac dwie osoby, dwie kobiety, i wlasnie czekalismy na werdykt, konczac ostatni popis solowy salsy, gdy nagle... zadzwonil budzik. Probowalam wrocic i dowiedziec sie, czy mi sie udalo, podsuwalam rozne rozwiazania admistratorom snow, ale niestety przerzucilo mnie w inna rzeczywistosc marzen sennych i jak mniemam w faze NREM, bo nic nie pamietam.
piątek, 7 grudnia 2007
FAZA REM
o 08:44
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
ja zawsze wzorowałem się na Bogdanie Smoleniu i Zenonie Laskowiku. Polecam. I proszę nie czytac tyle literatury pięknej, bo to kurwa szkodzi na pryszcze.
O widzę, że tylko my z kolegą lo (i tak wiem o kogo chodzi, ha! - wszak jestem bezzględnie inteligientna) bierzemy udział w tej radosnej tfu..rczości.
Tuszę, że się kiedys pokłócimy przy okazji tego bloga - zgodnie z oczekiwaniami kolegi.
pozdrawiam
Temu Misiu
kolego lo, kolega jest proszony o wykropkowywanie grubianstw, bo toc kurwa nie przystoi na szacownym blogu, okreslen takowych uzywac
Prześlij komentarz